Jesteśmy w trakcie drugiej fali epidemii. Kto wie, czy nie czeka nas jeszcze trzecia i kolejne. Choć z pierwszego lockdownu wyszliśmy bogatsi o wiele „epidemicznych doświadczeń” – nie obawiamy się już, że zabraknie nam żywności czy środków higieny – to dla wielu obecna sytuacja jest znacznie trudniejsza, niż marcowa kwarantanna. Dlaczego?
Wiosną wierzyliśmy, że dwa – trzy tygodnie spędzone w domu, pomogą rozwiązać problem raz na zawsze. Dla uczniów edukacja zdalna miała nowy, nieznany smak. Nie trzeba było „zrywać się” na dojazdy do szkoły, w kamerkach na lekcjach wychowawczych dzieci prezentowały sobie swoje pokoje i domowych ulubieńców. Z czasem jednak „życie online” straciło dla nas smak nowości i stało się po prostu męczące.
Dla młodszych i starszych najtrudniejsza jest tęsknota: za normalnością, spotkaniami z przyjaciółmi, oddzieleniem sfery prywatnej od publicznej i za bliskimi, których odwiedzamy teraz rzadko lub wcale.
A przed nami kolejne wyzwanie: Wigilia, którą w tym roku przyjedzie nam spędzić w niepełnym i mocno okrojonym gronie. Jak nie zwariować? Dziś na blogu próbujemy okiełznać szalejące emocje.
„Kiedy to się wreszcie skończy”, „ile to jeszcze potrwa” – czy dzieci zadają Wam te pytania w nieskończoność? Nic dziwnego, wielu dorosłych dałoby wiele, żeby znać odpowiedź. Nie warto udawać, że jest inaczej, zwłaszcza przed własnymi dziećmi. Lepiej postawić na szczere rozmowy i odbyć ich dokładnie tyle, ile będziecie potrzebować. Opowiadanie o swoich uczuciach, o tym czego boimy się najbardziej, na co czekamy, czego nam brakuje pomoże ukoić szalejące emocje i uspokoić rozpędzone myśli.
To również dobra okazja, żeby zweryfikować wiedzę, zwłaszcza młodszych dzieci, na temat epidemii i poznać jej „źródła”. Internet, portale społecznościowe czy wreszcie stary jak świat „głuchy telefon” potrafią stworzyć wiele przerażających faktów. Nie warto napędzać nimi wyobraźni i niepotrzebnie karmić swojego strachu. To świetny moment na pokazanie dziecku, że nie wszystkie wiadomości „z sieci” są absolutną prawdą. Warto sięgać do sprawdzonych źródeł i weryfikować „gorące newsy” na zimno.
Zamknięcie szkół to trudny temat dla młodszych i starszych roczników. „Pierwszaki” wylądowały przed komputerami zanim jeszcze zdążyły na dobre odnaleźć się w ramach szkolnego życia. Koledzy i koleżanki w wersji „wirtualnej” nie zastąpią im prawdziwych przyjaźni, wspólnych zajęć, a nawet sporów, których rozwiązywanie bywa dla maluchów cenną lekcją.
Z kolei młodzież obecną sytuację może odebrać jako swoisty zamach na swoją wolność. I to zamach bez możliwości rozwiązania sytuacji – zajęć dodatkowych brak, szkolne życie toczy się w Internecie, a członkowie najbliższej rodziny to jedyne możliwe towarzystwo i w tygodniu, i na weekend. Poczucie utraty kontroli nad własnym życiem rodzi nie lada frustrację. W tych warunkach nietrudno o awantury. Jak ich unikać?
Niezależnie od metrażu naszych domów i mieszkań spróbujmy „dać sobie przestrzeń” odnieść się z szacunkiem do własnych emocji, z czasem po prostu odejść na bok i przeczekać trudny moment. Nerwy w końcu opadną, a my oszczędzimy sobie niepotrzebnych konfliktów.
Warto też zadbać o taki sposób organizowania naszej - jakże wielofunkcyjnej dziś – przestrzeni w możliwie mało inwazyjny sposób. Nie zagłuszajmy się wzajemnie dudniącymi z głośników komputerów odgłosami telekonferencji i wykładów online. Zadbajmy o ramy dnia, czas na wspólny posiłek i odpowiednią formę – snucie się po domu w piżamie nikogo nie zmotywuje do pracy i nauki!
Warto pamiętać, że równie ważne jak skrupulatne odrobienie lekcji czy wypełnienie raportu jest zadbanie o odpoczynek. I on też w pandemii musi mieć odpowiednią formę. Ile razy po powrocie ze szkoły pozwalaliście dziecku „grać w gry”? Dziś, gdy w ramach edukacji online spędzają przed ekranem nawet sześć czy siedem godzin, dodatkowy czas „naświetlania” to kiepski pomysł na rozrywkę.
Warto też zadbać o stały kontakt dzieci z dziadkami, bo oni są w ich życiu bardzo ważni. Telefon lub wideorozmowa nie zastąpią cotygodniowych „niedzielnych obiadów”, ale dbajmy o to by odbywały się często, a nie raz na miesiąc.
I pamiętajmy, że wszystkie nasze przykre doświadczenia to czas przejściowy!
Razem łatwiej go przetrwamy, a kiedyś będziemy wspominać jak dziwny sen.